sobota, 27 grudnia 2008

no to lecimy


Tak cały czas myślę, czy o wszystkim napewno pomyślałam..no ale nie pamiętam jeszcze wyjazdu, kiedy byłoby inaczej. W Stambule podobno leje. Mam nadzieję, że szybko mu minie ta zła pogoda, bo mam zamiar zrobić kilka fajnych zdjęć, a przede wszystkim dodać wiele bezcennych wrazeń do mojej kolekcji:)
Sasmolot dopiero jutro, ale dostać się z południa Polski do Warszawy, w dzień nieroboczy to nie całkiem proste zadanie logistyczne. Także czeka mnie noc w pekaesie, a potem koczing na lotnisku do czasu odprawy.
Zakupiłam fajny przewodnik, bardzo praktyczny na pierwszy rzut oka, jaki jest naprawdę okaże się na miejscu. Jedno jeszcze jest problemem: jak się dostać z lotniska Ataturka do miasta, a ja potrzebuję na turecką stronę miasta. Ale zasada numer 1. nie martwić się na zapas!
Dobra, pewnie pasowałoby się już spakować. Mam nadzieję, że walizka da radę.
Samych radości życzę wszystkim z okazji nadchodzącego, Nowego Roku. Przywitajcie go w niezapomniany, szczęśliwy sposób, by takich właśnie chwil doświadczać przez cały 2009-ty. Do siego!!! Po powrocie będzie fura zdjęć.

poniedziałek, 22 grudnia 2008

W Egipcie nie ma tak łatwo


W Polsce jest to normalne, jeśli jakaś para ze sobą chodzi, zrywa, zaczyna się spotykać z kimś innym. Cóż, życie... nie ten, to inny. W świecie islamu jest to jednak haram-to, co zakazane.
Para będąca nie-małżeństwem nie może mieszkać pod jednym dachem, nie moze nawet wynająć wspólnego pokoju w hotelu.
Jednak człowiek nie taki, żeby sobie nie poradzić. Dlatego też w Egipcie wymyślony został ciekawy twór - zawadż urfi – „małżeństwo zwyczajowe”.
To takie tymczasowe małżeństwo. Religijnie dopuszczalne. Jednak nie zawiera wszystkich zwyczajowo przyjętych artybutów; cóż tu ukrywać jest dużo wygodniejsze dla faceta (pojechałam szowinizmem, ale tak jest naprawdęJ ). Nie musi on zapewnia żonie utrzymania i domu, w zamian za to płaci jej jednorazową kasę (krótkie związki) lub w formie swoistego abonamentu (przy dłuższych małżeństwach). Urfi jest dla mężczyzny dużo tańsze. Tradycja nakazuje wżenić kobietę w rodzinę bogatszą od tej, z której pochodzi. Ochotny do ożenku narzeczony powinien mieć mieszkanie, umeblowane i skrzynię złota (w przenośni) dla przyszłej pani serca (na szabkę).
Najważniejsze, że taki związek, kontrakt jest tajny. Niby przy podpisywaniu takiego kontraktu powinien być jakiś świadek. Ale fakt jest taki, ze raczej się tego nie przestrzega. Zainteresowani po prostu zapisują treść na kartce, podpisują i...ok. Skomplikowane deczko, prawda?
Ciekawe jest to, na jaki termin można takowe zawrzeć, otóż nawet na kilka godzin. Często określana jest w kontrakcie nawet godzina ustania małżeństwa.
A teraz trochę mądrości: islam uznaje trzy formy małżeństwa czasowego:
szyickie muta ('dla przyjemności'), zawierane na określony w kontrakcie czas, po umownej dacie wygasa i nie można go odnowić.
sunnickie misjar ('w podróży') to samo, co wyżej, ale nie ma daty końca.
egipskie urfi (od 2000 r. można je zakończyć rozwodem, jeśli rozpada się wcześniej niż przewidziane to datą).
Czyli nie mamy wcale tak źle, prawda? Kto w ogóle myśli o legalizacji swoich nierzadko przygodnych jednorazowych znajomości? Chociaż może to nie takie głupie? Często słyszę określenie zepsuty-zachód i wcale nie chciałabym żyć w takim świecie wartości, którą ten prezentuje. Eh, chyba wchodzę trochę w tamten południowy klimat.


no, to tyle na razie, a chcącym drążyć temat polecam:http://www.hurghada.pl/egipcjanie4.html i jeszcze świeże forum: http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=24864&w=88163336&v=2&s=0

będzie romantycznie


Teraz trochę romantyzmu tureckiego.

Ferhat Gocer, mój ulubiony... i ten kawałek Yeditepe



wiem, wiem, że teledysk infantylny i w ogole nie taki, jakiego można by się spodziwać po tym kawałku. Ale sama piosenka słuchana w ciemności, gdy szum całego dnia pod powiekami cichnie..brzmi cudownie. Az język sam się zgina w kształt tureckich słów..

yeditepe dar gelir sen gittin gideli

Yuzum gulmez oldu hadi don geri

Kara sevdarlaudim hasrentinle yarodim

cam beni terk ertmedem

yetis cennet saydigim

gonul yarasi builaci yoltur

sehden gayuri dilberim

...

niedziela, 21 grudnia 2008

włoska pizza?

( zdjecie za - www.national-geographic.pl/klub/mem/album/dat...)
Dziś nie będzie w klimacie tureckim. Nie tak dawno natknęłam się na ciekawy artykuł w Wyborczej.

Tytuł: “Egipcjanie robią Włochom pizzę”. Problem, o którym raczej w Polsce się nie słyszy, bo przecież problemy mamy swoje, ale myślę wart uwagi, przemyślenia, świadomości.
Otóż chęć normalnego życia pcha tysiące Egipcjan właśnie do Włoch (mają stosunkowo blisko)..tyle, że oczywiście nielegalnie i na nie nadających się często do niczego łodziach i tym podobnych. Jeśli się nie uda? Więzienie lub śmierć w morzu. Dla niektórych to często jedyna szansa na coś więcej. Jest powszechnie normalną sprawą, że kto może załapuje się do pracy w branży turystycznej. Egipt przyciąga cały rok - tym lepiej dla mieszkających tam - modne są sporty, nowe miejsca. Dlatego często warto opuścić rodzinę, bliskich i ile się da pracować w takiej na przykład Hurghadzie.
Jednak to nie jest życie, duży odsetek Egipcjan marzy o emigracji; z czego pow. 60% do Włoch. Organizowane są przemyty/skoki ludzi na szeroka skalę. Co jakiś czas telewizja egipska podaje informacje o tragicznych w skutkach przeprawach, w których ginie masa ludzi. Opłata dla przemycających jest niesamowicie wysoka, jak na możliwości Egipcjan. Czasem cala rodzina potrafi się zadłużyć, byle tylko mieć swojego w bogatej Europie. Warunki tej podróży są często nieludzkie. Jak pisze w artykule M. Kazimierczyk “najczęściej zaczyna się ona na libijskiej pustyni. Tam Egipcjanie są pakowani do opuszczonych domów, gdzie razem z innymi Arabami (..)czekają na transport”. Jednak najgorsze zaczyna się na morzu. Ludzi na łodziach, czy promach dosłownie upycha się. Gdy na horyzoncie widać włoski ląd (np. Sycylia) kapitan ucieka- zostawiając wymęczonych ludzi samych sobie. Niektórym uda się dopłynąć do brzegu, resztę doprowadza włoska straż przybrzeżna.
Egipska org. LCHR podaje 153 ofiary utonięcia w takich okolicznościach od stycznia do października br. Nieźle prawda?
Zaostrzone włoskie przepisy dotyczące nielegalnych imigrantów sprawiły, że problem ten jest coraz bardziej palący. Niektórych nigdy nie udaje się odnaleźć, rodziny czekają na jakiekolwiek informacje bez żadnego skutku.
Smutny ten post, ale Egipt to nie tylko Nil, plaże, rafy i cudne pałace hoteli. Jadąc do innego kraju warto wiedzieć coś więcej na temat kultury, problemów. Może rozmowa z Egipcjaninem przy paleniu fajki zejdzie na ten temat i dowiesz się więcej niż to, co konsumpcyjnie poda przewodnik.
Pozdrawiam

czwartek, 18 grudnia 2008

soon

Juz niedługo. Zostalo jakieś 9 dni. Wszystko już w myślach zaplanowane, przewodnik po Stambule idzie z allegro. Mam tylko nadzieję, że obsługa lotniska nie zrealizuje w tym czasie planowanego strajku, bo normalnie nie przeżyję:) Ciekawe, czy ten czas wystarczy żeby liznąć Stambuł? mam zamiar wtopić się w tego kolosa..trzymajcie kciuki, obiecuję furę zdjęć:)
ps.
polecam lekturę wycieczki pewnych trekkerów, bardzo ciekawą:)
http://www.buka.livenet.pl/voyage/2006istanbul.php

sobota, 13 grudnia 2008

Jeśli Turek/Turczynka chce przyjechać do Polski. Strategia działania:)




Dziś temat przez nikogo nie lubiany: papiery w urzędzie. No niestety, więc jeśli byliśmy wylewni i nazapraszaliśmy do Polski tureckich znajomych, to nie będzie to takie proste, jak w przypadku naszego przyjazdu do Turcji.


Polacy (i innej maści obywatele Europy) turystycznie przebywają do 30 dni na terenie Turcji na podstawie wizy, wbijanej na lotnisku tudzież innym przejściu granicznym. Takie cudo dla Polaków kosztuje 10 eur lub 15 usd. W zależności, co kto woli. W chwili obecnej trochę lepiej wychodzi się na płatności w euro. (Najdrozej mają chyba Kanadyjczycy).


Natomiast jeśli nasz turecki znajomy/znajoma chce zaznac polskiej gościnności musimy się razem z nim/nią trochę nagimnastykować.




Wszystkie potrzebne informacje znajdziecie na przyjaznych temu tematowi stronach:








A w skrócie, żeby nieco przybliżyć, a moze niektórym utorować ścieżkę rozważymy przypadek najpowszechniejszy: pracująca, dorosła osoba z Polski zaprasza dorosłą osobę z Turcji do siebie.


Najpierw trzeba się zorientować, czy nasz gość ma paszport. Turcy z powodu utrudnień wyjazdowych, często nie maja po prostu takiego dokumentu.


Przy pierwszej wizycie w Urzędzie Wojewódzkim będzie nam potrzebna kopia paszportu osoby zapraszanej; nasze zaświadczenie z zakładu pracy, potwierdzające zatrudnienie i zarobki;akt notarialny potwierdzający własność lokalu, do którego zapraszamy, adres podajemy tez we wniosku o wydanie zaproszenia. Wypełniamy wniosek o wydanie zaproszenia, płacimy 27 zł i czekamy. Czekamy..3-4 tygodnie. Udajemy sie do urzędu ponownie. Jak juz otrzymamy zaproszenie, wysyłamy czym prędzej do Turcji, poniewaz z tym oryginałem obywatel Turcji musi udać się do konsulatu. Dopiero konsul wydaje mu wizę. Nieźle, prawda? Adres do konsulatu w Stambule: Main Consulat RP in Turkey Giz 2000 Plaza, Ayazaga Koyu Yolu No 7. Kat 5, Maslak, Istanbul


i telefon (00-90-212)290-66-30


290-66-31


Jeśli złozymy/podpiszemy w Urzędzie deklarację, że pokryjemy wszystkie koszty związane z pobytem cudzoziemca w Polsce (w tym ewentualnego wydalenia go z kraju, czy kosztów leczenia), wówczas nie wymaga się od zapraszanej osoby, by posiadała środki finansowe na swe utrzymanie. Kwota ta według przepisów złoży się na konkretną jeśli planujemy zaprosić kogoś na dłuzej.


Zaproszenia wydawane są na maksymalnie 6 miesięcy.


Jeszcze jedno, po przyjeździe naszego wyczekiwanego gościa do Polski na podst. zaproszenia - musimy go zameldować na pobyt czasowy.


W przypadku studentów, czy osób chcących podjąć pracę w Polsce są osobne przepisy, powinny pomóc wskazówki zawarte na stronie ambasady. W razie czego podali tam też mail, którym możemy zapytać o interesującą nas sprawę. Nie wiem z jaką częstotliwością odpisują:)


Pozdrawiam, mam nadzieję, że trochę pomogłam.


piątek, 12 grudnia 2008

jeszcze trochę


Jeszcze 2 tygodnie i będę w Stambule!

Świetnie!! cieszę się jak durna:)

Jedno z największych miast świata w zasięgu ręki...eeh.

Teraz trochę o nazwie tego miasta, która ewoluowała, jak ono same.

Najpierw było Bizancjum - od imienia Byzasa, ktory je założył.

Augusta Antonina- to nazwa z wieku III, związana ściśle z imieniem syna Septymiusza, Sewerem-Antoniuszem. Nova Roma - tak nazwał miasto kolejny panujący, Konstantyn I Wielki, cesarz. Nazwy Konstantynopol (miasto Konstantyna) uzył po raz pierwszy cesarz Teodozjusz II i nazwa ta przetrwała przez okres calego bizancjum oraz imperium osmańskiego.

Turcy są niesamowicie uczuleni na tę nazwę. Takze, jezeli komuś zależy na utrzymaniu dobrej reacji interracionalnej:), proponuję używać nazwy Istambuł. Można w ten sposób uniknąć niepotrzebnych dąsów. Do tego stopnia, że w 1930 roku rząd turecki wystosował oficjalną prośbę o zaprzestanie używania tej nazwy. Zależało im na pozostawieniu tylko tej najpowszechniej na świecie używanej - Istambuł (Stambuł).

Obecna nazwa pochodzi z greki i wywodzi się podobno od zniekształconego w ustach Turków wyrażenia greckiego εἰς τὴν πόλιν eis ten polin, co znaczy do miasta. Prawdopodobnie nazwa ta jest skutkiem pomyłki językowej.


cóż, wkrótce poczuję na sobie oddech tej metropolii, na razie tylko cudowne podniecenie na myśl o tym:)
(na zdjęciu stary Stambuł, XIXw.)

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Konya

Tak jeszcze parę fotek z Konyi, do Mekki mnie jeszcze nie zagnało; dlatego tak zamiennie:)




Na dziedzińcu.


Muzeum z punktu widzenia przechodnia.







Przy fontannie ablucyjnej.




Kurban Baylar

Muzeum Mevlany.

Juz jutro (poniedziałek) zaczyna się Kurban Bayram, które jest najwazniejszym świętem obchodzonym w islamie. Trwać bedzie 4 dni.
W dosłownym tlumaczeniu to "święto ofiar" i swą głęboką genezę ma w opisanej w Piśmie historii Abrahama (Ibrahima) i Izaaka (Izmaela). Izaak był wyczekanym synem sędziwego juz Abrahama. Bóg wystawił na próbę pokorę Abrahama i ten miał złożyć ofiarę ze swego syna właśnie, ofiarę najcenniejszą. Bóg, widząc wiarę swego sługi nakazał ofiary ze zwierzęcia, nie z dziecka. W opowieści pojawia się tez szatan, który zdradza zamiar Abrahama Izaakowi i jego matce, Hadżar. Ten jednak przeklina szatana, obrzucając go kamieniami.

Ten element historii znajduje swoje odzwierciedlenie w dzisiejszej tradycji. Otóż święta te są nieodłącznie związane z pielgrzymką do Mekki. W drodze doń, dokładnie w Minie pielgrzymujący obrzucają kamieniami 3 słupy, właśnie na pamiątkę wyrzeczenia się szatana. Pielgrzymuje się tez do grobu Mevlany, załozyciela zakonu tańczących derwiszy (Konya).

Jak obchodzone są święta?
Pierwszy dzień tradycyjnie jest brutalny. W niektórych domach wciąż zabija się baraba lub kozę, by potem podzielić mięso na 3 części (dla biednych, krewnych-znajomych, dla siebie). W obliczu tego nasze bożonarodzeniowe zabijanie karpia wydaje się lajtowe. To są właśnie ofiary, kurbany. Na szczęście w wielu domach, szczegolnie w większych miastach odchodzi się już od tego. W zamian za to ofiarowuje się pieniądze na rzecz organizacji, zajmujących się biednymi i potrzebującymi. Zdecydowanie popieram!
Święta zaczynają się wcześnie rano. Około 4 rano pobudka, mężczyźni wyruszaja na modlitwy do meczetu. W tym czasie kobiety przygotowują świąteczne śniadanie, które później razem zjedzą.
Pozostałe dni przebiegają na odwiedzinach rodziny i znajomych. Z reguły rodzina zjeżdza do rodzinnego domu z odległych często miast Turcji. Zasadą jest, że młodzi odwiedzają starszych.

Obecnie ulice Stambułu tętnią zyciem najmocniej. Gorączkowy shopping nie odpuści nikogo, haha. Każdy musi kupić sobie cos nowego do ubrania.

Pozostaje życzyć - Bayram kutlu olsun
lub po prostu - Iyi baylamlar!

Pozdrawiam



niedziela, 7 grudnia 2008

Alanya boys-zjawisko

Beach Boys - zjawisko Nie mam niestety pozwolenia na zamieszczenia zdjęć tych słynnych juz męskich, plazowych klat. Ale postaram się pojechać chociaz obrazowo:)Układ jest prosty: faceci boscy, a turystki chetne się o tym przekonać. I to wszystko! Są niesamowicie szarmanccy, grzeczni, uśmiechnięci i wpatrzeni w kobiety jak w lustro. Już po przyjeździe nowych turnusów na miescie pojawiają się nowe pary mieszane. Stosunkowo łatwo mają Rosjanki, poniewaz większość chłopców pracujących w turystyce mówi w ich języku (klient nasz pan:) i naprawdę pozazdrościć tych zdolności poliglotycznych. Do spotkania swojej OKAZJI nie trzeba tyle wysiłku, ile w swoim rodzimym kraju. Ot zejść na sniadanie (gdzie kelneruje spokojny na pierwszy rzut oka gość, który wieczorem ujawnia, ze jest z niego a little bit Casanova), połozyć się na plaży (ryzyko napoatoczenia się chetnego do ożenku lokalnego sprzedawcy wycieczek), czy zajrzec do sklepiku na rogu (ktorego obsługa podrywa laski we wszystkich "chodliwych" językach).Uroczo, nieprawdaż?Zostaniesz tu obsypana spojrzeniami, epitetami o niewątpliwej urodzie, opowieściami o okolicy , która to kolejny przystojniacha przyblizy wieczorem, podczas tet-a-tet. I w tym miejscu należy rozważyć pewne "punkty" programu, żeby nie być zdziwioną jeśli nasz lovelas będzie zdeterminowany skonsumować tę znajomość tego samego, a najdalej następnego dnia. Nie myślę tu o tzw. normalnych Turkach, których równiez niemało; ale o zjawisku zwanym alanya boys.Trzeba im przyznać jedno: są naprawdę niezwykle uroczy i zadbani (kolejna syt. kiedy mit pt."brudasy"przychodzi mi na myśl).
Przeważnie dobrze ubrani, w swoim własnym wakacyjno-nonszalanco-eleganckim stylu. Czasem śmignie przed oczami znaczek Armani lub DG. W niezupełnie oryginalnym wydaniu:)
No i oczywiście żel. Na ten temat powinna powstać prawdziwa epopeja! Żel jest bowiem elementem, bez którego każdy szanujący swą pozycję elegancik nie wychodzi z domu. Powaga! Może na starość opatentuję jakąś żelową miksturę wzmacnianą feromonami i załoze fabrykę, eeh. Jeszcze jedno, niech nikogo nie zdziwi, gdy np. w jakiejś dyskotece chłopcy pozdejmują koszule i zaczną tańczyć wpatrując się w swoje oblicze w lustrze, cóz..czasem tak jest. Kult ciała, młodości alanya boys. Równiez takie niuanse jak np. adres mailowy mogą zawierać - jak u jednego z animatorów hotelu: sexmashine@cośtamcośtam.
Tak, można się nimi zauroczyć. Stąd też coroczny problem kobiet wracających z wakacji w cudnej Turcji. Zakochują się w facecie i się zaczyna: być czy nie być..
Na temat ewentualnego przyjazdu chłopaka z Turcji do Polski napiszę jeszcze. Jest trochę procedur w uzyskaniu wizy, a przede wszystkim czas; trochę to niestety potrwa.

czwartek, 4 grudnia 2008

welcome in Alanya!




Turecki kurort kontrastów.
Idealny dla nas, Europejczyków, ze wzgledu na mieszankę tureckich kolorytów ze znanymi nas powszechnie akcentami Zachodu.

Tu na poludniu jest dopuszczalne o niebo więcej rzeczy, niz gdzie indziej. Nawet takich, ktore na wschodzie siały by grozę i zgorszenie ogólne:)

To właśnie na alanijskiej plaży spotkasz prawie naturystkę obok tradycyjnie przyodzianej Turczynki. I nikogo to nie zdziwi. Niektóre z nich mają takie specjalne kostiumy kąpielowo-dzalamijowe:), które po wyjściu z wody i obeschnięciu doskonale posłuzą za strój codzienny. Posiadają kaptur i długie nogawki. Lux na upał.

Plazowy topless to domena starszych pań zza zachodniej granicy; z kolei stringi kochają sąsiadki ze wschodu (odniesienie wschód-zachód dot. Polski).


Po tym miksie plazowym czas na kąpiel:)

Plaze są w większości publiczne, często gęsto poustawiane są nań leżaki należące do poszczególnych hoteli. Piaszczyste, tylko w bezpośredniej linii brzegu żwirek, a dalej kamienie (nawet sporych rozmiarów), ale już dalej piaseczek! Cudnie dający się miętosić stopami. Woda w sezonie powyżej 30st.C. Taka wieeeelka wanna. Tylko słona. I to nawet bardzo, wiele razy słyszałam od kąpiących się, że od teraz przestają solić potrawy!

A na plaży, jak to na plaży ..beach boysi

ha ha

o tym w kolejnym wpisie....




sobota, 29 listopada 2008

Cairo


Tu dobrze czują się tylko ci, którzy odbierają te klimaty.

To miasto kipi życiem!

Wjeżdzasz do wielkiego miasta, które samo nie wie ile stóp depcze jego ulice. Wita potężny smog. Tak potężny, że dla nie-palacza dzień tu spędzony równa się wypaleniu paczki cigarettów.

Szum, zgiełk, płaczki, kolory, przyprawy, konie "robiące" wprost na ulicę, szlaufy, nawoływania, meczety, muezini..i cień piramid.

Taki jest Kair.

Wielu młodych mieszkańców na czas sezonu wyjeżdza do turystycznych kurortów. Zostawiają rodziny, jadą do pracy. No ..tak to ma wyglądać:)

Kair w niesamowity sposób łączy wszelkie niusy kultury ze śladami najstarszej cywilizacji.

Jest największym miastem Afryki. Położony po obus stronach Nilu. Gwarnego Nilu, po którym pływają przecudne hotele i rozpadające się łódeczki. Gdzie dzieci z manierą wytrawnych przewodników wprowadzą cię na łódkę i pokażą miasto z perspektywy tej zyciodajnej rzeki.

Dla mnie bomba!

piątek, 21 listopada 2008

Karnak przede wszystkim

Do Karnaku trzeba czymś dojechać. Może motórem haha?
Karnak, świątynie budowane za czasow XIX dynastii. Pracowało nad nimi prawie 82,5 tys. ludzi.

Aleja kolumn....






Pierwszy pylon tej swiatyni nie zostal nigdy dokończony




Aleja sfinksów z baranimi głowami (niektóre bez:), stanowi imponujące wejście do świątyni poświęconej Amonowi-Ra.





fotki:)

zachód słońca, daleko od turystycznych kurortów
ten cudowny widok wspominałam w ostatnich wpisach. Wybrzeze Hurghady.

Po tragedii w 1997 r. takie konwoje (liczące po ok 100-150 autokarów, policję) transportują turystów przez pustynię. Np. do Luxoru, Kairu.


ten na górze chwilę tu juz stoi

Jeszcze raz Hatchepsut i dzikie tłumy szturmujące budowlę. Niezwykła..eh, to się nazywa mieć chatę z widokiem:)


medytacja pod świątynią Hatchepsut. Autorka na focie


proszę bardzo!główny sprawca klątwy faraona:nilówka we własnej postaci

Nil. Odsłona pierwsza


Nil. Odsłona druga


Miasteczko. Spokój być musi


a tutaj kozie akrobacje:) nikt ich nie pyta o lęk wysokości

Temu panu naprawdę nalezy pogratulować cierpliwości:)cały dzień w słońcu pustyni...

środa, 19 listopada 2008

Egipt po raz drugi


Jeszcze raz Luksor. Jedno ze spojrzeń na wykutą w skale, niesamowitą, monumentalną świątynię Hatszepsut. Ponoć uczone głowy spierają się o płeć tej królowej...


Luxor. Grobowce faraonów, bodajże z okresu Nowego Państwa (egiptolodzy poprawdzie, gdyby się nie zgadzalo:). W tym też miejscu pochowany został Tutenchamon. W okresie letnim jest tu niesamowicie gorąco, panowie podróżujacy w spodniach typu rybaczki, w miesiącu sierpniu marzyli, by spodnie przedłużyć, bo słońce palilo łydki. Robi wrażenie, szczególnie znając zasoby Muzeum w Kairze...


Zachód słońca w Hurghadzie. Przepiękne plaze i podwodny raj Morza Czarnego...



























































wtorek, 18 listopada 2008

Egipt po raz pierwszy

Jak było?
ano było cudownie!!:)

Już na lotnisku przywitało nas to cudownie pachnace powietrze. Jak tam będziecie, koniecznie zwróćcie uwagę...hmm a moze ja jestem zbytnim zapachowcem?Nieważne.
Samolot wprawdzie do złudzenia przypominał pralkę babci, która jeszcze jakimś cudem hula, ale leciał. I co najważniejsze..doleciał.
Jeszcze pilot, który nie wiem na ile był romantyczny, czy nakierowany na turystów, który wykonał przed lądowaniem piękny przechyyyył..i dał nam niesamowite wrazenie w postaci wybrzeża Hurghady z lotu ptaka.
zdjęcia będą już niebawem, niech je tylko zlokalizuję:)

Odprawa, no i oczywiście pierwsze zetknięcie na tym lądzie ze zjawiskiem, jakim jest bakszysz. W nietypowej moze scenerii, lotniskowego water clubu, zwanego w skrocie wc.
Tamże przeurocza egipska koleżanka udzielając papieru toaletowego, służąc pomoca we wskazaniu dozownika z mydłem uśmiechała się spuszczając wzrok jedynie w kierunku koszyczka na datek; urocze.
na lotnisku wiatr, ciepły piachonośny cudny dla nas zmarzlaków wiatr. No i niestety nie było gorąco, pojawił się szok w oczach: jesteśmy w Egipcie i nie jest gorąco!sht

Ranek. Pobudka o 7:00, bo przecież trzeba kolekcjonować wrażenia, spać będziemy ...kiedyś tam.
Słońce. Morze (ale niestety zimne o tej porze roku). Błękit, nie lukrowany żadnym obłokiem ponad tym wszystkim. Lux.
Po pierwszym dniu opalania białych tyłków trzeba było zakupić arabskie chusty ochronne w celu przeżycia kolejnych dni.
Cenna wskazówka: wszystkie mazidła do opalania zaczynają się w większości sklepów od numeru 25. Byłam egzotyczna ze swoim olejkiem nr 4 (i obecność brokatu mu nie pomogła).
Kefiru, czy maślanki nie mieli, ale danonek naturalny też zalagodził sytuację.

Spacer białej kobiety/kobiet ulicami nawet tak kurortowych i turystycznych miejscowości, jaką jest Hurghada jest rzeczą niewykonalną. Oczywiscie spacer spokojny. Nie wystarczy Ci już chustka na wlosach, ciemy okular ani wlosy jak heban.
Nie wiem ile wypadków drogowych spowodowanych było tym, ze kierowca postanowil ot tak, zahamować, otworzyć drzwi i zaprosić nową koleżankę do wnętrza swojego pojazdu.
Taksówki są tanie, w porównaniu z iloscia kilometrów, jakie możemy przejechać za 2 dolce. W Polsce zabraklo by chyba stref:)

na dziś kończę, wrócę jutro:)

poniedziałek, 17 listopada 2008

intro

witajcie:)
to będzie opowieść o marzeniach. Często jest tak, że nie rozumiemy do końca pewnych rzeczy kiedy one dzieją sie tuz obok lub z naszym udziałem. Ciężko jest mlodej, moze lekko :) chaotycznej osobie usiąść na tyłku i pozwolić wszystkiemu dziać się.
czasem sie nie da, prawda? no właśnie:)

byc może w bastępnym roku, będę tam..w Turcji
moze rzucę tę pracę (lub ona mnie) i zacznę robić coś, co myślę będę kochać...
może uda mi sie wywrócić życie do gory nogami i postawić na nowo?cóż ..dzieje się, zobaczymy jak dalej
jedno słowo: humble (ang. pokora), wytatuowane na szyi powinno wiele powiedzieć..