poniedziałek, 12 października 2009

wieści z Turcji

Piszę to chyba tylko dlatego, ze sama sobie nie dawałam przegadać, ze uparłam się, ze mój turecki facet jest inny i razem mozna wiele. Kiedy tylko nie wypalił mój wyjazd do pracy w charakterze pilota i - nie ukrywajmy-przejrzałam nieco na oczy podziało się duuuuzo! Dzięki Bogu nie pojechałam tam po tym wszystkim, co się podziało w związku z jego samobójczymi próbami. Minęło od tego juz naprawdę sporo czasu, a ja dalej mam telefony z przeróznych numerów (pewnie kupuje coraz to nowe startery, by mnie zamęczyć). Najlepsze i tak były ostatnie smsy! I to jakie! Gatunkowe! Czego zresztą mozna było się spodziewać po psychicznym facecie?! Pogrózki to naprawdę mało powiedziane! oprócz tego,ze uznał, ze "powinnam iść na ulicę, spotkać bogatego faceta i iść z nim do łózka za kasę"; teksty w stylu, ze go oszukałam, bo nie przyjechałam, że poznał wielu Polaków w tym roku i przyjedzie zimą do Polski i zrobi mi "game over"!
Słodko prawda? Az boję się pomyśleć, co byłoby, gdybym była tam na miejscu...Wiem już jak obróciłby swą agresję.
Moze kogoś to przestrzeze, moze nie. Nie jestem kaznodzieją. Czasem trzeba do czegoś dojść samemu, bo nawet jeśli bardzo bliskie osoby ci to próbują uswiadomić, wydaje ci się - eh, nic nie wiedzą. Czas jest najlepszy. Najmądrzejszy. Pozdrawiam:)

niedziela, 11 października 2009

FC Barca day and night, czyli futbolowy zawrót miasta

Tego, ze Barcelończycy kochają swój klub nikomu przedstawiac nie trzeba. Sposób w jaki potrafią wykorzystać tę popularność jest imponujący. Biznes piłkarski kwitnie w calym mieście. Na mecz idzie się w koszulce ulubionego gracza, przoduje Iniesta:)
Ilustracja do tekstu powyzej

FC Barceloński bazarek, w sklepie firmowym przy Camp Nou jest taniej!

Atmosfera meczy jest niesamowita. Ci, którzy nie zakupili biletów kręcili się pod stadionem lub oblegali knajpy i oglądali mecz w wersji ekonomicznej.


Mimo tego, ze na mecz przyjechała lub przyszła MASA ludzi, policja świetnie poradziła sobie z drogowym napięciem. I znowu ta myśl "u nas by sie nie dało".. Cóz

Szalik słynnej Barcy prosto spod największego stadionu w Europie? Proszę bardzo!


I to samo o świcie, imponujący, wielki, zorganizowany Camp Nou.

Nie od dziś wiadomo, ze wszelkiej maści stragany wielbię:)


No i sklep firmowy. Pewno ponad połowa będących tam ludzi przyszła sklep po prostu zobaczyć i zrobić sobie zdjęcia z szeregiem bezglowych pilkarzy w barwach Barcy lub na tle herbu klubu. Dla fanów raj! nie przychodzi mi do glowy nic, czego w tym sklepie nie byłoby okraszonego koloramy FC Barcelony.
Wstęp na stadion, kiedy jest luz, nie ma meczy to wydatek ok 16 eur.Sporawo, dlatego zdjęć ze środka nie będzie.

niedziela, 4 października 2009

życie po Barcy






















Odmeldowuję, ze wróciłam. Było oczywiście bosko, cudownie, błogo, palmy i papugi ścigające się między nimi po smaczne ziarenka (ps.muszą mieć niezły zgryz, bo twarde te ich przysmaki jak diabli!). Cudowna architektura, choć do tej pory uważalam się bardziej za koneserkę kultury, czytaj:zycia miejscowych, niz oglądania kamienic w mieście, ale w Barcelonie jest to nieodłącznym elementem życia. Teraz zasypię Was zdjęciami, będę je dodawała stopniowo, bo jest ich masa. Miłego oglądania.






ps. ona jest naprawdę poderosa*






___






*uskrzydlająca

środa, 22 lipca 2009

total ściema!

Co za gość!!! aśkim się ocięła, więc trzeba było zmienić taktykę. Napisał mi ostatnio serię sms-ów, zaczynając dość ciekawie "nie wiem co ci ludzie powiedzieli(...)". No nieźle... No i oczywiśie czemu się nie odzywam i kiedy przyjde na msn, bo chce ze mną tylko pogadać. Nie wiem jak się nazywa taki zanik pamięci fachowo, ale widzę u T. że nie dopuszcza do swiadomości pewnych zaszłych faktów. W nocy budzilam sie ściszyć telefon, bo dzwonił/puszczał dzwonki 13 razy. Wiem, ze moze za ostro z mojej strony, ale nic innego nie ma sensu, bo to nie jest rozmowa z normalnym czlowiekiem.
eeehhh..
a teraz zajmę się obmyślaniem trasy do Barcelony!!!
tak...z pewnością jest ona uskrzydlająca!!!:)

piątek, 17 lipca 2009

co tam się faktycznie stało?

Przetrzymali mnie w tej niepewności strasznie długo. Dziś weszłam na swoją skrzynkę hotmailową, gdzie był kontakt i podgląd na msn T. Wczoraj zmienione było tylko zdjęcie. Dziś wycofane wszystko. Nic. Nie ma tego kontaktu. I nie jest możlowe, że ktoś wszedł na jego haśle, bo przecież nie miał neta w domu. Ehhh coś to szycie całej historii aż tak grubo mi się nie podoba. Wygląda na to, że T. chciał mnie totalnie zmanipulować. Trochę mu się udało, ale do końca nie byłam przekonana do swych podejrzeń. Czułam się podle i odbijało mi się jednym wersetem z Agnieszki Osieckiej. Ale wyglada na to, ze wszystko jest na dobrej drodze, a jemu-symulantowi się po prostu znudziło czekanie na swoją aśkim. Kurcze... jak tak myśle, ze on jest zdolny do takich rzeczy..oj naprawdę trzeba czytać w życiu znaki i nie iść czasem jak w dym.
:)..ale Turcję uwielbiam cały czas! to jest niezmienne:)
pozdrawiam, dziś już w zdecydowanie lepszym humorze:)

środa, 8 lipca 2009

cisza


Żadnych wieści z Alanyi. Nic. Cisza. Nie wiem co się stało. Czy się coś stało. Co się działo. Nic nie wiem.

Turyści smażą ciała nad ciepłym morzem. Niby wszystko tak samo...

wtorek, 7 lipca 2009

Bieszczadzkie krajobrazy

Rezerwat SINE WIRY




Połoniny ubrane w deszczowe chmury. Deszcz siekł po twarzy niemiłosiernie.

Tam, taaaam daleko jest schronisko.


















puzzle

...bo to wszystko jest jak puzzle właśnie. Myślę, że kiedyś każda historia ma swój czas, kiedy wszystko jest jasne od początku do końca. A to, co wydawało się wielką niewiadomą jest proste, jak budowa cepa.

Rano przyszedł sms.
Z komórki T. Podpisany boss of T. Że pewnie jestem zadowolona z obrotu sprawy, że on jest w szpitalu (czyt. po kolejnej próbie) i cała seria obwinień. W ogóle jakaś totalna, wywalona w kosmos abstrakcja. Zresztą co myśleć, kiedy gada się z dorosłym facetem
i każe się mu zachowywać jak dorosły, a on mówi, że taki nie jest; że jest dzieckiem chyba... Naprawdę nie sądziłam, że ręce potrafią opaść tak nisko.

O ile po pierwszej tej akcji miałam kilka dni wyjęte z życiorysu, o tyle teraz jestem zła. Może nie mam serca, ale to jest już za dużo! Tym bardziej, że szyte jest to grubymi bardzo nićmi. Dla mnie to już koniec tej historii. Smutne, że w taki sposób, ale wiem, że to dobry, ale nieobliczalny człowiek. Szkoda, że taki obrót przybrało to wszystko...

dalej nie wiadomo

co robić?
ograniczyłam kontakty na msn, zeby mógł zorganizować sobie życie. Nie wiem już jak z nim gadać, bo to gadanie z chorą osobą. Mimo wszytsko dopieram sobie do glowy, że to przeze mnie, ze powinno sie byc odpowiedzialnym za to, co sie oswoiło. Ale tak nie da się do końca. Bo co innego gdybyśmy się znali długo, nie wiem - mieszkali razem. Ok. Ale w takim przypadku? próbowac sie zabic przez miesięczną znajomość?
Trzeba jednak bardziej zwracać uwagę, na to z kim się przebywa. Tym bardziej jeśli ktoś jest w pewnym sensie nieobliczalny. Bo taki szantaż emeocjonalny jaki on mi zafundował nie jest niczym miłym. Tym bardziej, że jest to dorosla osoba.
Za Turcją tęsknię, jak tęskniłam. Tylko teraz będę miała trochę inne podejście do ludzi. Oni są nieco inaczej przystosowani emocjonalnie do życia niz my. Maja inną wrażliwość i niestety nie dotyczy to tylko kobiet.Będąc w Stambule dziwiłam się tym wszystkim teleturniejom, na których ludzie płakali, płakali z nerwów, czy wygrają lub że wygrali jakiś kesz. Dla mnie to była masakra jakaś!Dla T. normalne. Teraz wiem dlaczego. Teraz mi się wszystko układa powoli w całość. A urażona meska duma po kobiecie jest czymś totalnym. Nie wiem, czy byłabym bezpieczna jadąc tam tylko po to by znim pogadać face to face, na co tak nalegał. Naprawdę nie jestem tego pewna.
Mam nadzieję, że pozna niedługo jakąś mila dziewczynę, od której będzie twardszy. Oby się ułożyło.
A na razie drżę przed powtórką tego strasznego...
Chociaż znajomi mówią: a skąd wiesz, że tak było naprawdę? skąd wiesz czy nie zrobili Ci numeru? skąd wiesz, że to nie szantaż na maksa?
Własnie, nie wiem. To jest najgorsze...

poniedziałek, 29 czerwca 2009

ciężkie czasy...

...nastały. I to nie przez mniej, czy bardziej rozdmuchany kryzys gospodarczy na świecie. Cięzkie emocjonalnie chwile. Dla mnie i dla mojej tureckiej części. Kiedy pisałam pierwsze słowa na tym blogu, miałam taki ambitny zamysł. Żeby był lekko zwariowany, ciut ciekawy, czasem fajne zdjęcie, czasem mądry cytat, takie tam. Coś, gdzie czasem będziesz lubieć zajrzeć. Ale nie mialo być tu takiego ekshibicjonizmu, na jaki właśnie mam ochotę.
Fakt, byłam niezbyt zdecydowana, by rzucić tę pracę i pojechać do Turcji na ostatnim gwizdku. Chociaż w przypadku mojej licencji pilota zdobytej na papierze dopiero w kwietniu, nie mogłam specjalnie poszaleć. Propozycja jedna niezbyt mnie interesowała, a druga od tureckiej firmy - była cudownie ryzykowna. Oczywiście południowy luz nie mógł ogarnąć moich objekcji i na moje żądania - dajcie mi umowę, zanim przylecę - odpowiadali: wszystko na miejscu. Spoko. Tylko nie dla Koziorożca z 8 letnim stażem, który już trochę chleba pojadł, z różnych pieców. No i nie wyszło. Tu nastąpiło pierwsze zalamanie T. On złościł się na mnie, że wymyślam; ja patrzyłam na zimno i się wkurzałam, że jest jak duże dziecko i nic nie rozumie.
Zaczęło się psuć. Przede wszystkim moje myślenie. Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?No wlaśnie. Caly czas czuję "rozkosz" tego pytania. Tym bardziej teraz, kiedy mu powiedziałam, że to chyba nie ma sensu. Kiedy chciałam, żeby znalazł sobie kobietę na miejscu. Tylko taką, co to się zakochać potrafi. Tak mi go żal, bo to ciepły cudny człowiek i ja sama już mam mega-chaos w glowie! potem nadeszło najgorsze. Nie spodziewałam się czegoś podobnego po doroslym facecie. Wprawdzie wiele razy mówil mi romantyzmy, od których mnie czasem słabiło. Ok, brałam to moze z przymróżeniem oka. Cóż, tak mam widać. Ale na teksty, że beze mnie nie chce żyć, czy sobie życia nie wyobraża już zaczęły budzić agresję! No nieeee, tylko nie szantaż!!!
Ale to było na poważnie. Ostatni sms z tymi samymi slowami i tekst, że najadł się tabletek i że już nigdy nie usłyszę nic o nim od nikogo. I potem cisza. Paskudna, nerwowa cisza. Najgorsza, straszna, cała długa noc. I to, że jesteś tyle kilometrów stamtąd i nic nie możesz zrobić. Zdążyłam dać znać przyjacielowi T. Jak się potem okazało rozwalił zamek w drzwiach zanim przyjechała karetka. On był już nieprzytomny.Nie wiedziałam, co się dzieje do 9:12 naszego czasu. Spaliłam tyle papierosów, że już było mi niedobrze, a ręce cały czas się trzęsły. I to poczucie winy!
Wiem, że glupie; a moze wcale nie... Zdążyli na czas. Kamień z serca. No i pytanie co teraz?

To nie jest taka prosta sprawa, tym bardziej, ze mimo wszystko patrzylam moze na to nieco z szablonu. Że przecież wyluzuje, ze ja nie pierwsza i nie ostatnia. Że to romantyzm wynikający z kultury... ale czlowiek jest taki zepsuty, taka prawda. Kiedy się widzi tych wszystkich Alanyaboysów, biczbojów itp. to ma się takie myślenie, że to normalne; że każdy tak ma. No i traktujesz to z przymróżeniem oka, niby nie romans na wakacje, ale pytajnik jest duży. Potem nie wszystko jest kolorowe. Jestem tym wszystkim naprawdę przerażona, nie wiem co jest normalne, co nie.

poniedziałek, 25 maja 2009

Orientalny makijaż oczu

Witajcie po chwili nieobecności!


dziś coś dla fanek cudownego makijażu kholem. Pamiętam, kiedy tato wrócił z delegacji w Libii i przywiózł różne pamiątki, m.in. naklejki. Tak najnormalniejsze naklejki, z tym, że przedstawiały przepiękne Arabki w hijabach i te oczy!!! Tak, to był mój ideał makijażu. Jedną naklejkę mam do dzisiaj, ale teraz nie wiem gdzie:(


Po latach, hehe (zabrzmiało!) będąc w Egipcie ciężko było mi znaleźć takie cudo. Niewiele wiedziałam co to ten khol!?
Otóż khol znany jest w Północnej Afryce pewnie tak długo, jak ona sama istnieje, no albo cos koło tego. Czym malowali się Egipcjanie w Starożytności?-właśnie kholem. Nazwa z arabskiego 'kahala', znaczy namaszczać, smarować oczy. Jest wiele sprzeczności na temat używania tego specyfiku. Odpowiednia mieszanka ziół działa obkurczająco na naczynia krwionośne w oku, przez co daje wrazenie bieli białka i dużego kontrastu. Beduini malują się po prostu palcem, nakładaja dość grubą kreskę. Ma to na celu rownież ochronę przed ostrym słońcem, czy kurzem pustyni.

Ech gdybym wiedziała o istnieniu khola w czasach glanów, skórzanej "papy" po ojcu chłopaka i czarnego makijażu:))
Ale to niestety zdania na temat dobroczynności khola są bardzo podzielone. Z jednej strony tradycja i urok takiego makijażu, z drugiej badania. A te nie są już tak łaskawe i stawiają używanie khola na ostrzu pewnego ryzyka, otoż odkryto, iż w kosmetyku produkowanym np. w Egipcie czy Maroku zawarte są związki ołowiu, który w skrajnych przypadkach prowadzi do poważnych powikłań.
Ja, póki co nie zauważylam u siebie zadnych efektów ubocznych, a uzywam khola od ok. 4 lat, na okrągło, bo nic nie daje tak spektakularnego efektu czerni! W Polsce khol można kupić np. na aukcji na allegro; z tego co widziałam są to przeważnie kosmetyki zakupione pewno, jako pamiątka z podróży.



Poniżej kilka zastosowań, czyli coś do inspiracji.


Fotek będzie dużo:)



pozdro:)