poniedziałek, 29 czerwca 2009

ciężkie czasy...

...nastały. I to nie przez mniej, czy bardziej rozdmuchany kryzys gospodarczy na świecie. Cięzkie emocjonalnie chwile. Dla mnie i dla mojej tureckiej części. Kiedy pisałam pierwsze słowa na tym blogu, miałam taki ambitny zamysł. Żeby był lekko zwariowany, ciut ciekawy, czasem fajne zdjęcie, czasem mądry cytat, takie tam. Coś, gdzie czasem będziesz lubieć zajrzeć. Ale nie mialo być tu takiego ekshibicjonizmu, na jaki właśnie mam ochotę.
Fakt, byłam niezbyt zdecydowana, by rzucić tę pracę i pojechać do Turcji na ostatnim gwizdku. Chociaż w przypadku mojej licencji pilota zdobytej na papierze dopiero w kwietniu, nie mogłam specjalnie poszaleć. Propozycja jedna niezbyt mnie interesowała, a druga od tureckiej firmy - była cudownie ryzykowna. Oczywiście południowy luz nie mógł ogarnąć moich objekcji i na moje żądania - dajcie mi umowę, zanim przylecę - odpowiadali: wszystko na miejscu. Spoko. Tylko nie dla Koziorożca z 8 letnim stażem, który już trochę chleba pojadł, z różnych pieców. No i nie wyszło. Tu nastąpiło pierwsze zalamanie T. On złościł się na mnie, że wymyślam; ja patrzyłam na zimno i się wkurzałam, że jest jak duże dziecko i nic nie rozumie.
Zaczęło się psuć. Przede wszystkim moje myślenie. Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?No wlaśnie. Caly czas czuję "rozkosz" tego pytania. Tym bardziej teraz, kiedy mu powiedziałam, że to chyba nie ma sensu. Kiedy chciałam, żeby znalazł sobie kobietę na miejscu. Tylko taką, co to się zakochać potrafi. Tak mi go żal, bo to ciepły cudny człowiek i ja sama już mam mega-chaos w glowie! potem nadeszło najgorsze. Nie spodziewałam się czegoś podobnego po doroslym facecie. Wprawdzie wiele razy mówil mi romantyzmy, od których mnie czasem słabiło. Ok, brałam to moze z przymróżeniem oka. Cóż, tak mam widać. Ale na teksty, że beze mnie nie chce żyć, czy sobie życia nie wyobraża już zaczęły budzić agresję! No nieeee, tylko nie szantaż!!!
Ale to było na poważnie. Ostatni sms z tymi samymi slowami i tekst, że najadł się tabletek i że już nigdy nie usłyszę nic o nim od nikogo. I potem cisza. Paskudna, nerwowa cisza. Najgorsza, straszna, cała długa noc. I to, że jesteś tyle kilometrów stamtąd i nic nie możesz zrobić. Zdążyłam dać znać przyjacielowi T. Jak się potem okazało rozwalił zamek w drzwiach zanim przyjechała karetka. On był już nieprzytomny.Nie wiedziałam, co się dzieje do 9:12 naszego czasu. Spaliłam tyle papierosów, że już było mi niedobrze, a ręce cały czas się trzęsły. I to poczucie winy!
Wiem, że glupie; a moze wcale nie... Zdążyli na czas. Kamień z serca. No i pytanie co teraz?

To nie jest taka prosta sprawa, tym bardziej, ze mimo wszystko patrzylam moze na to nieco z szablonu. Że przecież wyluzuje, ze ja nie pierwsza i nie ostatnia. Że to romantyzm wynikający z kultury... ale czlowiek jest taki zepsuty, taka prawda. Kiedy się widzi tych wszystkich Alanyaboysów, biczbojów itp. to ma się takie myślenie, że to normalne; że każdy tak ma. No i traktujesz to z przymróżeniem oka, niby nie romans na wakacje, ale pytajnik jest duży. Potem nie wszystko jest kolorowe. Jestem tym wszystkim naprawdę przerażona, nie wiem co jest normalne, co nie.